top of page

AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI

Teren - Stradivarious, Erasin'Capital, Casprin, Kill Him


Wczorajsza burza z wyładowaniami i gradem złamała nam ciąg pięknych, letnich, gorących dni. Kiedy wyszliśmy z Deanem na taras by rozkoszować się kawą wiał chłodniejszy wiatr, i choć na niebie nie było żadnej chmury nie posiedzieliśmy tam zbyt długo. Później Dean pojechał do pracy, a ja stwierdziłam, że teren dziś to najlepszy pomysł. Ubrałam się, umyłam i poleciałam do stajni.

Cała śmietanka towarzyska także siedziała w socjalnym.

- ... i wtedy Max mówi żebym się nie wygłupiał tylko zsiadał! Hahaha! - już z daleka było słychać głos Aarona.

- Cześć wszystkim. - powiedziałam wchodząc do pomieszczenia. - A wy co? nie w pracy? - zażartowałam. - Dziś już się nie wymigacie upałem!

- Johan wziął Nevaeh na trening, a my czekaliśmy na Ciebie. - stwierdziła Irina. Zmarszczyłam brwi i zalałam kawę.

- Teren? - spytał nieśmiało Aaron. Roześmiałam się strasznie, tak, że wszyscy patrzyli na mnie z niemałym zdziwieniem.

- Rany oczywiście, ja o tym samym pomyślałam rano!

- Kto chce jechać? - spytałam.

- Wszyscy, jest jeszcze Norah ale mówiła, że musi posiedzieć nad jakimiś dokumentami odnośnie odbywającej się licytacji. - powiedziała Patrycja i podsunęła mi cukier.

- No dobrze, więc jakby co poradzą sobie z Johanem. - przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, dolałam do kawy mleka i wzięłam łyk.

- Ja biorę Tadka. - wystrzelił Aaron. - powiedział to tak szybko i tak niespodziewanie, że prawie oplułam sobie jasnoszare bryczesy.

- To ja Eresina. - odezwała się Patrycja. - Sham pewnie weźmie Kill, a Irina Casprin.

- Wcale się nie pomyliłaś. Serio miałam na niego ochotę.- powiedziała Irka. Roześmialiśmy się. - O wy zbereźniki! Wiecie o co mi chodziło!

- Dobra wiemy, takie sobie robimy podśmiechujki. - dodał Aaron prawie płacząc ze śmiechu.

- Dopijam kawę i chyba możemy się szykować, prawda? - spytałam. Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami.

Tak więc na dnie kubka zostało mi kilka łyków i same fusy, których nie zamierzałam łykać. Umyłam kubek i jeszcze udałam się na czworobok do Johana. Musiałam chwilę poczekać, aż mnie zauważył, bo był tak skupiony na tym by Nevka zrobiła idealny piruet, że nic wokół w tej chwili nie istniało.

- Cześć Shamvari. - powiedział przechodząc do stępa. Weszłam na czworobok. Johan dojechał do mnie i zatrzymał klacz.

- Cześć Johan. Jedziemy wszyscy w teren, zostajesz z Norą, dacie sobie radę? - Nevaeh żuła wędzidło i oddychała głęboko, na jej szyi było widać nieznaczne ślady potu, ale wesoło wyciągnęła w moją stronę łeb. Pogłaskałam tą rudą głowę i poklepałam o szyi.

- Pewnie, że damy. Koło 13 spodziewamy się dostawy siana, ale chyba już będziecie? - spojrzałam na zegarek. 10:07.

- Będziemy. - uśmiechnęłam się.

- Ok to wracam do pracy. - Johan dał klaczy łydkę i ruszyli stępem na ścianę.

- Bardzo ładny piruet tak nawiasem! - krzyknęłam odchodząc.

- O to właśnie chodzi! - odkrzyknął Johan, ale słyszałam w jego głosie nutkę zadowolenia. Każdy lubi jak się go chwali, a ten element naprawdę tego wymagał.

Nie tracąc czasu od razu udałam się pod boks Kill. Klacz była odwrócona tyłem, ale jak tylko usłyszała, że odsuwam zasuwę drzwi odkręciła się i przywitała trącając mnie nosem i strzygąc uszami.

- No tak, dzień dobry. Widzę, że się wyspaliśmy bo jesteśmy bardzo mili. - klacz jakby w potwierdzeniu pomachała łbem. - Dobra to wychodzimy się powozić po okolicy. - wyprowadziłam klacz na stanowisko, przypięłam, wzięłam szczotki i zaczęłam czyścić. Musiałam się sprężyć, bo Irina już siodłała Casprin. Co prawda poszła mi bardzo sprawnie, bo Kill miała dziś wyjątkowo dobry humor. Stało się to bardzo podejrzane, gdy dała sobie bez problemu podciągnąć popręg i włożyć wędzidło do pyska. - Albo się starzejesz, albo zmądrzałaś nagle. - twierdziłam, a Siwa parsknęła. 'Kocham to zwierze niezmiernie, bez względu na humor' - pomyślałam i wyprowadziłam ją przed stajnie. Wszyscy już czekali, założyłam kask, wciągnęłam rękawiczki i wdrapałam się na mojego wierzchowca.

- Wio! - zawołał Aaron, a Irina spojrzała na mnie, jakby chciała powiedzieć - po co my go brałyśmy. Ruszyliśmy stępem w stronę padoków.

- Nie uważacie, że David ostatnio bardzo dobrze dogaduje się z Maxime? - spytała Patrycja.

- Ja też to zauważyłam, myślicie że coś... no wiecie? - dodała Irina.

- Oj dajcie spokój, David ma narzeczoną od 3 lat! Po prostu złapali dobry kontakt. Zresztą Hannah przyjeżdża do Bernaux raz na jakiś czas. - musiałam sprostować sytuację.

- Taak, potwierdzam. - powiedział Aaron. W zasadzie często jak jestem to ona przyjeżdża, zwykle was dziewczyny nie ma.

- A gdzie jesteśmy wtedy? - spytała Irka.

- Hahahaha to jest właśnie bardzo dobre pytanie! - zaśmiałam się. Jako czołowy szedł Tadek z Aaronem, koło nich Erasin i Patrycja, a potem my z Iriną i naszymi rumakami. Kill z początku wydawała się być średnio zadowolona z tak bliskiego towarzystwa Casprin, ale najwidoczniej zrozumiała, że nie może być taka wredna w stosunku do własnej córki i dała spokój z kładzeniem po sobie uszu i chęcią skubnięcia Casprin. Tamta z kolei wcale nie była zainteresowana zaczepkami matki i zadowolona szła przed siebie. Najmniej problemu mimo wszystko robił Tadek, jak zwykle ciągnął do przodu, szedł bardzo żwawo i chyba miał nadzieję, że Aaron puści go wolno.

Po około 10 minutach stępowania, gdy wyjechaliśmy już poza teren Bernaux i powoli zbliżaliśmy się stronę lasu zakłusowaliśmy. Stradivarious tylko na to czekał, Aaron nie pozwalał mu się za bardzo rozpędzać, więc tempo było bardzo przyjemne. Okolice Leeds latem są przepiękne, rozłożyste, zielone drzewa, śpiewające ptaki, świeży wiatr. Przekłusowaliśmy jakiś odcinek i gdy dojechaliśmy do drogi, która prowadzi do domostw przeszliśmy do stępa. Akurat jechał samochód więc wszyscy stanęliśmy na chwilę na małej zatoczce. Tylko Erasinowi nie spodobało się auto, które wydawało przedziwne buczące dźwięki. Ogier cofał tupał i, gdy samochód był już bardzo blisko trochę podskoczył przodem. Jednak na Patrycji wcale nie robiło to wrażenia, ba! Była do takich rzeczy przyzwyczajona. Trzymała go i uspokajała słowami i klepiąc po szyi. W końcu ruszyliśmy dalej, Zakłusowaliśmy, gdy znów zagłębiliśmy się w las. A kiedy zjechaliśmy na jedną z naszych ulubionych ścieżek zagalopowaliśmy. Ulubioną, ponieważ prowadziła przez las, później wzdłuż brzegu lasu, gdy po lewej stronie miało się polanę, a następnie prowadziła tak, że wpadało się na tą polanę wcześniej ją objeżdżając wkoło. Erasin bryknął z zadowolenia, Kill również była przeszczęśliwa, galopowaliśmy równo, w jednakowym tempie, dopiero kiedy droga zaczęła wchodzić na polanę daliśmy po heblach. Konie było ożywione, nie dawaliśmy się im ścigać, Aaron narzucał tempo, które wzrastało z metra na metr. Długa prosta sprawiała nam wszystkim dużo radości, to było takie uwalniające, że nie można tego porównać do niczego innego. Zwolniliśmy dojeżdżając do krawędzi lasu, ale wciąż w galopie objechaliśmy polanę jeszcze raz. Następnie przeszliśmy do kłusa.

- Ej tu gdzieś, niedaleko płynie taki fajny strumyczek. - powiedziała Irina. - Ostatnio jak byłyśmy tu z Anniką to gdzieś pobłądziłyśmy i konie pomoczyły tam pęcinki.

- Aaron słyszałeś? - zapytałam.

- Tak! Wiem gdzie to jest. - zjechaliśmy w dosyć wąską ścieżkę, powiedziałabym rowerową, spokojnie kłusem. Gdzieś skręciliśmy w prawo w lewo i faktycznie naszym oczom ukazał się płytki na około 30 cm i szeroki na ok. 2,5 m czyściutki strumyk. Przeszliśmy do stępa i weszliśmy do wody. Stradivarious oczywiście jako pierwszy zaczął tupać i rozchlapywać wodę dookoła. Kill nie pozostała dłużna i zaczęła naśladować kolegę, Erasin trochę boczył się z zamoczeniem kopyt, ale Patrycji udało się go namówić i okazało się, że woda nie jest straszna. Natomiast Irina z Casprin wesoło kłusowały wzdłuż strumyka. Siwuska był bardzo zadowolona, a Irina chyba jeszcze bardziej bo okazywało się, że Cas super sprawdza się w terenie. Jest odważna, nie boi się nowych rzeczy i można z nią powariować. Kill jako, że trochę czasu pochodziła w próbach terenowych także nie miała problemu z kłusowaniem po wodzie. Aaron spróbował zakłusować, ale Tadek robił przedziwne miny i po kilku taktach przystawał by znowu rozbryzgiwać wodę. Natomiast Patrycja nawet nie próbowała, Erasin przyglądał się nam ciekawie, trochę pił wodę, trochę chodzili w koło. Natomiast my z Iriną stwierdziłyśmy, że pojedziemy zobaczyć co jest dalej. Strumień ciągnął się i ciągnął, dno wyglądało na czyste a głębokość wody praktycznie się nie zmieniała, więc wracając do towarzystwa zagalopowałyśmy, to było kilkadziesiąt fantastycznych metrów. Zbliżając się do reszty zwolniłyśmy bo widziałam jak Erasin już robi ogromne oczy.

- Mega, jedziemy dalej? - spytała Irina, a Aaron tylko machnął ręką w geście dalszej podróży.

Wróciliśmy na ścieżkę kłusem, i zagalopowaliśmy. Teraz droga była dosyć szeroka i prowadziła między wysokimi sosnami. Konie wesoło tuptały, wszyscy w półsiadzie rozkoszowali się sytuacją.

- Przeszkoda! - krzyknął Aaron. Faktycznie, kilkadziesiąt metrów przed nami leżało powalone drzewo, niewysoki pień zagradzał drogę. Zwolniliśmy, skróciłam odrobinę wodze i każde z nas zwiększyło dystans między sobą tak, aby konie mogły zauważyć i przeskoczyć przeszkodę. Aaron pewnie prowadził Strusia na kłodę i przed samą przeszkodą dał mu mocną łydkę. Erasin trochę przytupał, ale Patrycja zarówno dosiadem jak i głosem namówiła go do skoku. Z Casprin Irina nie miała problemu, a Kill po przeskoczeniu bryknęła. Poklepałam tą siwą szyję i spokojnie jechaliśmy dalej. Gdy wiadome było, że za niedługo trzeba będzie wracać zwolniliśmy do kłusa. Wjeżdżając na trasę do Bernaux przeszliśmy do stępa i daliśmy koniom trochę więcej wodzy.

- Super był. - stwierdziła Patrycja. - Gdyby jeszcze Capital się tak nie boczył czasem to już w ogóle.

- I tak dobrze, że dałaś radę tam na tej kłodzie. Nie wyglądał na przekonanego do skoku. - dodała Irina.

- Ja wiem, że nie był, ale kurde on może, i wcale się nie boi tylko tak wymyśla.

- Tu się zgodzę. Mogę się założyć, że gdyby ktoś go wziął pojutrze w teren to by wody i przeszkód się nie bał, a coś innego obrałby sobie za największy strach. - stwierdziłam. Ile razu już tak było?

- Fakt. Tadek dzisiaj jak najbardziej na plus. Dostaniesz kolego worek owsa! - powiedział Aaron.

- Yhy, a potem chyba ty go będziesz ściągał jak nam będzie biegał po suficie w stajni.

- Oj Sham, może wcale nie byłoby tak źle.

- Co do tego też mam takie przekonanie, że ten koń ma takie pokłady energii, że wystarczy mu to co dostaje. Daj mu marchewkę lub cukier, pokocha cię jak nigdy! - dziewczyny parsknęły śmiechem, tak samo jak Kill, która może stwierdziła, że to raczej i tak niemożliwe. Poklepałam ją jeszcze i przytuliłam się do spoconej szyi.

- Fajna Siwa, taka grzeczna. - powiedziałam do niej. Postawiła uszy w moją stronę i przekręciła głowę. Wjechaliśmy do stajni, każde na swoje stanowisko i rozsiodłaliśmy konie. Konie po ochłodzeniu nóg trafiły do boksów, a Tadek faktycznie dostał od Aarona garść cukru. Żeby podziękować Kill za fajną przejażdżkę, zrobiłam to samo. Chyba smakowało, bo oblizywała się potem strasznie.


Partnerzy

Obecne zawody

bottom of page