Trening Ciris Vayard & Erasin'Capital
Cały dzień było wietrznie i deszczowo, znowu. Typowa wrześniowa pogoda i stwierdziłam, że muszę iść po Cirisa. Do tej pory siedziałam w stajni albo robiłam kursy między domem a stajnią, zupełnie bez celu. W końcu podniosłam się i ruszyłam po ogiera. Ten spojrzał na mnie, gdy podeszłam do boksu. Kiedy tylko otworzyłam drzwi i zrobiłam krok do środka stwierdził, że stanie w wejściu. Najpierw nawet chciał czmychnąć koło mnie, ale chyba był trochę za duży i mu nie wyszło. Dlatego jak rzuciłam swoim: "Eeeee!" cofnął się kilka kroków i potrząsnął łbem.
- Chodź wielkoludzie idziemy się przewietrzyć. - powiedziałam łapiąc go za kantar. Uniósł wysoko głowę, ale nie dałam sobą szarpać i zaraz sprowadziłam go do pionu. Kiedy tylko minęliśmy próg boksu Ciris zaczął podkłusowywać, jakby nagle bardzo mu się na ten trening spieszyło. Przypięłam go na stanowisku i zaczęłam czyszczenie. Nóg podawać nie miał ochoty, zdecydowanie bardziej podobało mu się tańczenie zadem macareny na wszystkie strony i z tym zeszło najdłużej, ze szczotkowaniem nie miałam większego problemu oprócz tego, że Ciris kręcił się, a ja mając całe 1.62 m ledwo sięgałam jego kłębu. Kiedy czyszczenie mieliśmy za sobą przeszłam do siodlarni i ściągnęłam z wieszaka jego ogłowie i swoje siodło.
- Sham, jeśli nie masz nic przeciwko to wsiądę z Tobą. - wypowiedziane w takim tempie zdanie i tak znienacka sprawiło, że aż podskoczyłam z tym wszystkim w rękach.
- Boże Damon. - złapałam się za serce. - Zejdę na zawał. W międzyczasie do siodlarni wparował Kair pakując się Damonowi między nogi. - Weź co tam chcesz i chodź, ja siodłam Cirisa i lecę na halę. - kiwnął głową, a ja wróciłam do swojego wierzchowca, który za chwilę miał już na sobie ochraniacze (każdy założony w ułamek sekundy), siodło (nie obyło się bez min przy dopięciu popręgu) oraz ogłowie ("lepsze by było bezwędzidłowe" - bo wędzidło to zło w ogłowiu). Nie przejęłam się tymi fochami ogiera ani trochę i kiedy i ja byłam gotowa złapałam Vayarda i przeszliśmy na halę tym razem w bardziej ponurym nastroju (Ciris chyba liczył wcześniej na pastwisko). Zaparkowałam zwierza przy stołku i z pełną gracją umiejscowiłam się w siodle. Mocna łydka i jazda.
Zanim co prawda poszłam pod boks Cirisa ustawiłam na hali niewielkie przeszkody, takie do 110 cm max. Nie miałam ochoty skakać nic więcej, a już wczęśniej myślałam o tym, że Vayardowi przydałaby się zupełnie techniczna jazda. Stępowaliśmy spokojnie, ale żwawo, z pewnością dzięki mocnej łydce i palcatowi, który trzymałam w ręku. Sama jego obecność trochę dyscyplinowała ogiera, który nota bene rozglądał się i rżał co kilka kroków przy okazji parskając.
- Uwaga! - zawołał Damon wchodząc na halę z moim lodowym ulubieńcem. Za nimi truchcikiem przybiegł Kair, obwąchał jedną z przeszkód i podbiegł bliżej Cirisa. Jednak ogier prychał i kładł po sobie uszy więc Kair odszedł i usiadł na środku placu przy okserze. Zdążyłam wcześniej zebrać ogiera więc nie zaskoczyło mnie, gdy podejrzliwie przyglądał się Erasinowi na którym siedział Damon. Zrobiłam kilka półparad, koń opuscił głowę i po chwili zakłusowaliśmy. Ogier zdecydowanie się ożywił, szedł równym kłusem reagując na moje sygnały. Powoziliśmy się po placu tak, aby koń trochę się rozluźnił. Czasem napierał na wędzidło i unosił głowę, ale i z tym udało mi się wygrać. Później zagalopowaliśmy, spokojny, ciężki galop Cirisa dudnił po hali.
Erasin z Damonem kłusowali na volcie, ogier ładnie się zbierał i wykonywanie z nim różnych elementów było zdecydowanie łatwiejsze niż z Cirisem, którego gabaryty to utrudniały. Zresztą Ciris był Cirisem, zrobiliśmy dużą voltę potem zmianę nogi w locie, co wymagało użycia większości mojej siły w łydkach i galopowaliśmy dalej. Poćwiczyłam z nim trochę dodawanie w galopie i powrót do roboczego chodu. Z tym nie miał problemu. Natomiast Erasin w tym samym czasie z zamiłowaniem żuł wędzidło w galopie i machał ogonem jak oszalały. Widać było, że widok przeszkód go nakręca i już w tej chwili jest gotowy do skoków.
Nie czekając długo, przeszłam na kilka minut do stępa, a potem znów galop. Skoczyliśmy z Vayardem najpierw najbliższą stacjonatę, potem okser i skierowaliśmy się na szereg. Ogier skakał bardzo fajnie, nie dawałam się mu rozpędzać przez co spokojnie dochodził do przeszkody, a skakał ją z tak dużym zapasem, że bez problemu mogłam tam postawić 1.40 m. Cały parkur przejechaliśmy bez żadnej zrzutki, ogier reagował na każdą łydkę, co prawda nie było to mizianie po boku, ale byłam zadowolona, że słucha. Przeszliśmy do kłusa, a na jedną ze stacjonat wjechał Damon. Erasin był podekscytowany, dużo szybszy od Erasina, ale Damon trzymał go na kontakcie i nie pozwalał na wygłupy. Każda przeszkoda była jechana rozsądnie, uważnie i z klasą. Jednym słowem nie było się do czego przyczepiać. Ciris znowu zaczął cicho rżeć i szarpać łbem, gdy Erasin przejeżdżał obok. Ruszyliśmy więc znów galopem, na dużej volcie, znowu dodania i powrót do roboczego. Potem zmiana nogi. Na sam koniec zarówna ja jak i Damon poskakaliśmy pojedyncze przeszkody, w różnej kolejności, a następnie zajęliśmy się rozstępowaniem koni.